Na początku tego roku pojechałem na długo wyczekiwaną wyprawę do jednego z najdzikszych zakątków Polski – Puszczy Białowieskiej. Z powodu studiów nie miałem zbyt dużo czasu na wyjazd, musiałem ograniczyć ilość dni do minimum, wykorzystując przy tym na maksa czas na fotografowanie. Śledziłem więc prognozy pogody, czekając na siarczyste mrozy, które zapowiadali na początku stycznia. W końcu nadeszły – temperatura odczuwalna poniżej -30°C – to jest to!! Długo nie czekam, szybki telefon do kolegi Kamila, jedziemy!

Na początku myślałem, że pojadę samochodem, jednak sprawdziłem także ceny lotów z Wrocławia do Warszawy. Ku mojemu zdumieniu bilet na kilka dni przed odlotem kosztował całe 12,99zł 😀 Długo się nie namyślałem i koniec końców poleciałem samolotem. Był jednak pewnie mały problem… Tanie linie lotnicze mają ograniczoną ilość miejsca na bagaż, który w dodatku może być tylko podręczny. Problem w tym, że cały mój bagaż podręczny zajmował plecak z obiektywami i statywem, ledwo się mieszcząc w dopuszczalnej masie. Musiałem więc wszystkie pozostałe rzeczy, jak ubrania, trzymać na sobie 😉 A ciuchów musiałem mieć sporo, żeby nie zamarznąć w niskich temperaturach. I tak, z 3 warstwami spodni i 6 polarami na sobie przeszedłem przez bramki 😀 Teraz już tylko -> kierunek Puszcza!

W Warszawie z lotniska odebrał mnie Kamil i razem pojechaliśmy do Puszczy.

Dzień pierwszy

Niemiłosierny budzik uparcie dzwoni 2 godziny przed wschodem słońca. Nie ma zmiłuj się, trzeba wstawać. Szybkie śniadanie i już siedzimy w aucie jadąc szukać obiektów naszych zmagań. W końcu udaje się znaleźć grupę żubrów.

Powoli zaczynamy się do nich podczołgiwać. Dodatkowo  zza horyzontu leniwie wyłania się słońce, nasycając chłodne zimowe barwy odcieniami żółci i czerwieni. Cały poranek mija nam na forotgrafowaniu żubrów. Udaje się zrobić parę ciekawych zdjęć.

Próbujemy okrążyć nasze żubry, aby móc je sfotografować ze światłem.

Żubry cierpliwie nam pozują. Z tej strony wyglądają jeszcze dostojniej. Udaje się zrobić jedno z moich ulubionych zdjęć z wyprawy. Dostojny samiec pokryty szronem i z parującym grzbietem w zimowej scenerii 🙂

Po owocnym poranku udajemy się na przejażdżkę po okolicy. Widzimy jeszcze parę żubrów, jednak światło jest już za ostre na fotografowanie.

Po południu wybieramy się do lasu na poszukiwania zwierzaków. Ku naszemu zdziwieniu zauważamy piękne jelenie z niesamowitym porożem. Cieszę się tym bardziej, ponieważ wielokrotnie próbowałem je sfotgorafować podczas rykowiska jesienią, jednak bezowocnie. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że jadąc do Puszczy w środku zimy, przyjdzie mi je fotografować z bardzo bliskiej odległości!

Zadowoleni, na koniec dnia wracamy do żubrów, które i tym razem dopisują. Słońce zaszło już za chmury i tworzy klimat grozy. Dodatkowo część zdjęć robię w czerni i bieli, aby lepiej ukazać potęgę drzemiącą w tych wielkich ssakach.

Pierwszy dzień wyprawy dobiega końca. Zadowoleni, z kartami pełnymi zdjęć, wracamy do drewnianej chatki zjeść coś ciepłego i zregenerować siły. Jutro czeka nas kolejny dzień, czy równie owocny? To się okaże…